sobota, 8 sierpnia 2015

Historia Kuroko no Basket- rozdział 2

Witam wszystkich! ^^
Wróciłam już z Karpacza i mogę dodawać rozdziały o ich stałych porach- czyli w soboty i 17:00. Także dzisiaj mamy drugi rozdział Kuroko no Basket. Rozdział jest dłuższy i według mnie ciekawszy. Także zapraszam do czytania, więcej mojego nudnego gadania na końcu xD

Rozdział 2
https://www.youtube.com/watch?v=fgmpWkUcpjo 
Death surrounds,
my heartbeat slowing down.
I won’t take this world’s abuse,
I won’t give up,
I refuse!
This is how it feels,
when you’re bent and broken.
This is how it feels
when your dignity is stolen.
When everything you love is leaving...
Powoli rozchyliłam powieki gdy usłyszałam dźwięk budzika. Ciężko było mnie obudzić, więc miałam ustawioną głośną, rockową piosenkę mojego ulubionego zespołu Skillet. Wyłączyłam ją, wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Miałam czterdzieści minut na wyszykowanie się do szkoły, więc poszłam zjeść szybkie śniadanie, umyć zęby i rozczesać swoje czarno-białe włosy. Nie, nie jest to mój naturalny kolor. Biała strona, czyli lewa, jest pofarbowana. Takie ubarwienie włosów wyróżniało mnie z tłumu, ale mimo to bardzo je lubię.
Ubrałam się w swój nowy mundurek, składający się z czarnych zakolanówek, spódniczki i swetra w tym samym kolorze oraz białej koszuli i czerwonej, cienkiej wstążki, którą zawiązywało się pod kołnierzem. Było ciepło, więc włosy związałam w kucyk, parę pasm włosów luźno opadało po bokach mojej twarzy. Wzięłam z łóżka moją sportową torbę, do której zapakowałam zeszyty i książki potrzebne na dzisiejsze zajęcia, drugie śniadanie oraz strój do ćwiczeń na treningu, pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Mogłam pojechać autobusem, ale postanowiłam pójść piechotą.
Po drodze zauważyłam, że nie tylko ja postanowiłam skorzystać z tej pięknej pogody i się przejść. Mijałam wiele dziewczyn w takich mundurkach jak mój oraz chłopaków w czarnych gakuranach, czyli męskich mundurkach Shutoku, składających się z góry zapinanej na guziki ze stojącym kołnierzem oraz prostych spodni.
Gdy dotarłam do szkoły poszłam od razu zmienić buty i ruszyłam do sali w której miała odbyć się moja pierwsza lekcja, czyli język japoński. Byłam jedną z pierwszych osób, więc miałam większy wybór, gdzie chciałabym usiąść. Wybrałam ławkę stojącą w rzędzie pod samym oknem. Usiadłam i zaczęłam ukradkiem przyglądać się innym osobom. Co chwilę ktoś wchodził  do sali, machał do kogoś znajomego i zaczynał ożywioną rozmowę z nim. Wszędzie siedziały jakieś grupki, które śmiały się i opowiadały sobie, jak spędziły wakacje. Niektórzy też na początku byli sami, ale po chwili podchodzili do kogoś i się zaprzyjaźniali. Ja jednak postanowiłam na razie tego nie robić. Od połowy gimnazjum byłam odizolowana od reszty klasy i teraz ciężko mi było znowu zacząć się z kimś kolegować.
Po paru minutach sala wypełniła się uczniami, a zaraz potem przyszedł nauczyciel i nasz wychowawca, pan Etsuya Amori. Był raczej starszym człowiekiem, ale wyglądał na miłego ze swoim przyjaznym wzrokiem ukrytym za grubymi szkłami okularów. W klasie nastąpiła cisza, a on zaczął mówić.
-Dzień dobry. Nazywam się Etsuya Amori i od dzisiaj będę waszym wychowawcą. Więc, zacznę może od sprawdzenia obecności.
Okazało się, że nikt nie postanowił zrobić sobie pierwszego dnia wolnego. Mówiąc szczerze trochę mnie to zdziwiło. Myślałam, że znajdzie się choć jedna taka osoba, która jeszcze nie pogodziła się z powrotem do nauki.
-Cudownie, wszyscy są! No to co, może przejdziemy do wybrania dwóch gospodarzy klasowych?
Wybranie ich szybko poszło, ponieważ nie było innych chętnych oprócz chłopaka i dziewczyny, po których zachowaniu wnioskowałam, że są parą. Mówiąc szczerze, nie wyglądali zbyt przyjaźnie. Oboje zlustrowali wzrokiem całą klasę gdy stanęli przy tablicy koło pana Amori, by wypisać swoje nazwiska. Gdy wzrok dziewczyny począł na mnie, ja również spojrzałam na nią. Utrzymałyśmy chwilę kontakt wzrokowy, po czym z kpiącym uśmieszkiem odwróciła głowę. Musiałam jej przyznać, że mimo niezbyt przyjaznego wyglądu była naprawdę piękna. Jej błękitne jak niebo oczy idealnie kontrastowały z długimi do pasa, blond włosami, które w słońce wydawały się wręcz złote. Jedyne co mi w niej nie pasowało, to zbyt duża ilość makijażu. Przez to cały niesamowity efekt psuł się, bo widziało się tylko te długie, potuszowane rzęsy, kreski na oczach i zbyt dużą warstwę różowego błyszczyku. Oderwałam od niej wzrok i spojrzałam na tablicę, na której widniało jej nazwisko- Jinko Yamazaru. Niejaka Jinko wracała właśnie na swoje miejsce. Gdy wyczuła na sobie mój wzrok, posłała mi jeszcze jedno złowrogie spojrzenie i z gracją usiadła na miejsce.
-Dobrze dzieci. To może opowiem wam trochę o szkole? Sala w której właśnie się znajdujecie przeznaczona jest do nauki języka japońskiego i angielskiego. Nasza szkoła posiada cztery skrzydła, po jednym dla każdej grupy wiekowej, oraz jedno wspólne, na którym znajdują się między innymi stołówka, sala gimnastyczna czy pokój nauczycielski. Liceum Shutoku jest dość spore i zawsze na początku roku znajdzie się całkiem pokaźna liczba uczniów, która się tu gubi. Gdybyście również mieli taki problem, nie wahajcie się poprosić któregoś z nauczycieli bądź starszoklasistów o pomoc. Co jeszcze...w naszej szkole stawiamy na rozwijanie waszych talentów, dlatego mamy wiele kół zainteresowań, do których nadal możecie się zapisać, jeśli nie zrobiliście tego pierwszego dnia. Shutoku często organizuje wiele konkursów i w wielu konkursach uczestniczy, dlatego posiadamy dość pokaźnych rozmiarów scenę, która znajduje się w skrzydle wspólnym...
W tym momencie zadzwonił dzwonek, obwieszczający, że pięćdziesiąt minut lekcji się skończyło i możemy skorzystać z pięciominutowej przerwy. Sprawdziłam na planie w jakiej sali odbywają się moje następne zajęcia i wyruszyłam na jej poszukiwania.
Reszta zajęć minęła podobnie. Nauczyciele przedstawiali nam się, starali zapamiętać chociaż parę nazwisk w naszej klasie, opowiadali, jak wyglądają ich lekcje i system oceniania i na tym się kończyło. W końcu nadszedł czas mojego pierwszego treningu koszykówki. Poszłam do szatni dziewcząt, żeby przebrać się w strój do ćwiczeń, a ta, ku mojemu zdziwieniu, okazała się kompletnie pusta, co oznaczało, że byłam jedyną przedstawicielką płci żeńskiej, która postanowiła dołączyć do tego klubu.
Po ubraniu się w czarne buty sportowe, granatowe spodnie do kolan i czerwoną bluzkę z krótkim rękawkiem udałam się na salę gimnastyczną. Gdy tylko tam weszłam, poczułam na sobie spojrzenia- zdziwione, kpiące. Niektórzy nawet się zaśmiali. Zignorowałam to i stanęłam razem z innymi pierwszakami w szeregu, czekając na trenera, kapitana i starszych uczniów.
Gdy tylko przyszli przedstawili nam się i od razu poinformowali nas, że dużo od nas oczekują, ponieważ są jedną z trzech najlepszych szkół w tej dziedzinie sportu, czyli innymi słowy należą do tak zwanych Trzech Królów Tokio. Następnie podzielili nas na grupy, chcąc sprawdzić nasze umiejętności i przydzielić nas do odpowiednich składów. Dali nam również pomarańczowe koszulki koszykarskie z numerami (ja dostałam numer dwadzieścia jeden).Podeszłam do pozostałych czterech osób z mojej grupy. Wyczuwałam na sobie ich pogardliwe spojrzenia. Jeden z chłopaków podszedł do mnie i powiedział:
-Hej, ty serio chcesz grać w koszykówkę?
Spojrzałam na niego. Był oczywiście wyższy ode mnie (właściwie, każdy był wyższy przy moich stu sześćdziesięciu centymetrach wzrostu), ale dość niski jak na koszykarza.
-Tak, czemu nie?- odpowiedziałam lekko zirytowana.
-No wiesz, jesteś dziewczyną. No i jesteś niska i raczej szczupła.
Doprawdy, czy ci ludzie słyszeli kiedyś o czymś takim jak nieocenianie innych po wyglądzie? Stwierdziłam, że raczej go nie polubię.
-Wydaje mi się, że to w niczym nie przeszkadza. Poza tym, nie widziałeś jeszcze mojej gry.
-Masz rację, przepraszam. Zobaczymy, na co cię stać.- po tych słowach wyciągnął prawą rękę w moją stronę- Kazunari Takao.
-Yuki Suzushi- odpowiedziałam, ściskając jego dłoń.
-Zapraszam grupę numer jeden i dwa na boisko!- krzyknął trener, więc jako członek grupy numer jeden poszłam się ustawić.
Stanęliśmy na środku boiska w dwóch rzędach i życzyliśmy sobie powodzenia. Rozbiegliśmy się po boisku, a dwaj chłopacy z każdej grupy zostali na środku czekając, aż trener wyrzuci piłkę. Gra miała trwać dwadzieścia minut, czyli dwie kwarty po dziesięć minut. Doprawdy, w tak krótkim czasie chcieli sprawdzić nasze umiejętności?
Gra się rozpoczęła, piłka została rzucona, a nasza grupa ją zdobyła. Po chwili chłopak z którym wcześniej rozmawiałam, Takao, przechwycił ją i z szerokim uśmiechem zaczął z nią biec, kozłując. Następnie nie odwracając się rzucił ją do tyłu, a ta idealnie wpadła w ręce wysokiego, zielonowłosego chłopaka. Zdziwiłam się. Dlaczego rzucił akurat do niego? Przecież znajdował się prawie na połowie boiska, no i miał podwójne krycie. Jednak ten się tym kompletnie nie przejął, podskoczył i rzucił za trzy. Piłka poleciała niespotykanie wysoko, po czym po dłuższej chwili wpadła do kosza, nawet nie dotykając obręczy.
Wszyscy zaniemówili. Trener patrzał z podziwem, a kapitan uśmiechał się, najwidoczniej mając już co do niego spore plany. Trzeba było przyznać, ten rzut wyglądał niesamowicie i w tym momencie uświadomiłam sobie, że znam tego chłopaka. Był to Shintarou Midorima, były członek drużyny koszykarskiej gimnazjum Teiko. Należał również do grupy ludzi nazywanej Pokoleniem Cudów.
Każdy w Japonii, kto kiedykolwiek interesował się koszykówką o nich słyszał. Młodzi ludzie z niezwykłymi talentami do koszykówki, zebrani w jednym miejscu, jednej drużynie. W zeszłym roku rozpadli się, ponieważ każdy poszedł do innego liceum. Shintarou Midorima, który właśnie stał przede mną znany był ze swoich niesamowitych rzutów za trzy punkty. Podobno nigdy nie zdarzyło mu się nie trafić. Doprawdy, to jest w ogóle człowiek?
Minęło pierwsze dziesięć minut naszego meczu. Piłka może parę razy trafiła do moich rąk i może raz rzuciłam do kosza z dwutaktu. Musiałam się dużo bardziej postarać.
Dali nam dwuminutową przerwę po czym gra została wznowiona. Na chwilę obecną najbardziej wyróżniał się Midorima oraz Takao, który jak się okazało, posiadał tak zwane sokole oko, dzięki któremu miał bardzo szerokie pole widzenia na boisku. Był też szybki i zwinny, bardzo dobrze poruszał się po boisku. Postanowiłam, że teraz ja też muszę się wysilić. Gdy przeciwna drużyna zdobyła punkty trafiając do naszego kosza, Takao podbiegł po piłkę. Spojrzał na mnie i z uśmiechem podał mi ją.
-Teraz twoja kolej!
Złapałam ją, uśmiechnęłam się i zaczęłam spoglądać na pozostałych graczy. Najwidoczniej przeciwnicy uznali, że jestem łatwym celem i teraz mają szansę na kolejne punkty. Zabawne. Dwóch potężnych chłopaków zaczęło się do mnie przybliżać, chcąc odebrać mi piłkę. Zaczęłam biec i z łatwością ich minęłam. Wszyscy byli tak zdezorientowani, że nawet nie zauważyli gdy znalazłam się pod koszem i zrobiłam wsad za dwa punkty.
Tak, umiałam robić wsady, mimo, że przy moim wzroście jest to teoretycznie niemożliwe. Ja jednak miałam w przeszłości dobrego nauczyciela. Co prawda nieczęsto udawało mi się je wykonać, ale były chwile, gdy dawałam sobie radę. Takie jak teraz.
Chciało mi się śmiać gdy odwróciłam się do pozostałych. Takao śmiał się głośno, a cała reszta była kompletnie zaskoczona, jakby nie do końca rozumieli, co się przed chwilą stało, ale to dobrze. Może teraz zaczną brać mnie na poważnie. Trener zapisywał coś w swoim notatniku, a kapitan coś do niego mówił. Może już zaczynali wybierać, kto przejdzie do głównego składu?
Pozostała część gry wyglądała podobnie. Mimo, że zaczęli zwracać na mnie więcej uwagi, to udawało mi się ich przechytrzyć. Pod koniec nasza grupa miała równo dwadzieścia punktów więcej niż przeciwna. Usiedliśmy zasapani na ławkach, a tymczasem grupy numer trzy i cztery rozgrywały swój mecz.
-Przepraszam, Suzushi. Jesteś naprawdę dobra.- Takao przysiadł się do mnie i podał mi butelkę wody.
-Proszę, mów mi Yuki. Też jesteś całkiem niezły.- odpowiedziałam, po czym zbliżyłam butelkę do ust i wypiłam połowę jej zawartości.
-Dzięki. O, Shin-chan, poznaj Yuki- powiedział Takao do Shintarou, który właśnie do nas podszedł.
-Kto ci pozwolił tak mnie nazywać?- odpowiedział zirytowany, całkowicie ignorując fakt, że właśnie zostałam mu przedstawiona. Nie wyglądał na miłego. Jego też raczej nie polubię.
-A nie mogę? Przecież to uroczo brzmi.- powiedział Takao.
-Chyba tylko dla ciebie.
Czyli plotki prawdopodobnie były prawdą. Shintarou uznawany był za gracza o dziwnym, można powiedzieć trudnym charakterze. W niewielkim stopniu mogłam to zauważyć podczas dzisiejszej gry. Cały czas skupiał się na rzutach i obronie, ale ani razu do nikogo nie podał. Poza tym, wszędzie chodził z małą maskotką królikiem, a gdy nie grał, palce u lewej ręki miał obwiązane bandażem. Ciężko było go zrozumieć.
-Mogę spytać, po co ci ta maskotka?- spytałam go, gdy już miał sobie pójść.
-To mój dzisiejszy szczęśliwy przedmiot, według horoskopu Oha-Asa- odpowiedział, po czym odwrócił się i odszedł.
-Nie ogarniam gościa- stwierdziłam, zaskoczona taką odpowiedzią.
Drugi mecz skończył się wygraną grupy czwartej, chociaż różnica w punktach była nieduża. Dali im chwilę odpocząć, a potem kazali ustawić nam się w rzędzie na środku boiska. Powiedzieli, że podzielą nas na trzy składy. Pierwszy-główny, drugi-rezerwowy i trzeci- jego członkowie nie uczestniczą w meczach na zawodach, ale chodzą na treningi i mecze towarzyskie, oraz starają się o dostanie do lepszego składu. W każdym razie, każdy liczył, że się tam nie znajdzie.
-Dobra, teraz będę czytał trzeci skład!- krzyknął kapitan i po kolei czytał nazwiska i numery na koszulkach.
-Fumi, numer 4!- jeden z chłopaków stanął koło kapitana, jako pierwszy członek trzeciego składu. Nie wyglądał na zadowolonego z tego powodu.
-Yato, numer 11! Ten, numer 20!- były to ostatnie osoby z trzeciego składu. Kapitan poinformował ich, że mogą już iść do domu, więc wyszli z sali, wszyscy z zawiedzionymi wyrazami twarzy. Nie zostało nas zbyt dużo, może koło piętnastu osób.
Nadal zostałam w sali, czyli na pewno mam zapewnione miejsce chociażby w rezerwie. Byłam z tego powodu naprawdę szczęśliwa.
-Teraz przeczytam główny skład. Cała reszta, której nie wyczytam należy do składu drugiego!- powiedział trener, a kapitan oraz drugoklasiści ustawili się z nami w rzędzie.
-Taisuke Otsubo, kapitan, numer cztery, pozycja-środkowy!
-Kiyoshi Miyaji, numer osiem, pozycja-silny skrzydłowy!- był to kolejny drugoklasista, stanął obok kapitana i trenera.
 -Shintarou Midorima, numer sześć, pozycja-rzucający obrońca!- to było do przewidzenia, w końcu należał do Pokolenia Cudów.
-Kazunari Takao, numer dziesięć, pozycja- rozgrywający!
Takao z okrzykiem triumfu dołączył do głównego składu. Zostało jeszcze jedno miejsce. Wszyscy z napięciem czekaliśmy aż trener odezwie się, aż w końcu to zrobił:
-Yuki Suzushi, numer pięć, pozycja-niski skrzydłowy!
Zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam miny co poniektórych osób. Wyglądali na kompletnie zszokowanych tą informacją. Co prawda, ja również byłam. Shintarou Midorima wyglądał na zszokowanego, i jakby wkurzonego faktem, iż ja dostałam się do głównego składu.
Wystąpiłam z rzędu i dołączyłam do reszty, a tam przekazali mi dwa stroje koszykarskie-pomarańczowy i biały-z numerem pięć.
-Gratuluję wam. Liczę na to, że ten skład okaże się silny i wygramy jak najwięcej meczów. Spotykamy się jutro, o tej samej godzinie. Dziękuję, możecie odejść.
Po tych słowach trenera stałam jeszcze chwilę w miejscu, bo nie do końca wierzyłam w szczęście jakie mi tego dnia sprzyjało. Nagle poczułam na sobie czyjś ciężar. Odwróciłam się w prawą stronę i zobaczyłam przed sobą szare oczy Takao, który właśnie zarzucił mi rękę na ramię i śmiał się głośno.
-Gratuluję, Yuki! Nie dość, że jedyna dziewczyna, to jeszcze od razu dostała się do głównego składu.
-Zobaczymy na jak długo.
Spiorunowałam Midorimę wzrokiem. Irytowało mnie to, jak się do mnie odzywał, jak patrzał na mnie z góry.
-Wybacz, przeszkadzam ci w jakiś sposób?- odpowiedziałam, równie zirytowanym głosem.
-Owszem. Nie zdziwię się, jeśli przegramy mecz z kimś takim u boku.- odparł po czym zaczął iść w kierunku wyjścia z sali. Odsunęłam się od Takao i przeszłam przed Midorimę, potrącając go po drodze, mimo, że sięgałam mu ledwie do klatki piersiowej.
-Jeszcze zobaczymy, dupku.- odparłam i poszłam do szatni. Stwierdziłam, że ktoś taki jak on nie może zepsuć mi tego dnia. Weszłam do szatni dla dziewcząt i usiadłam na ławce. Wyjęłam z torby czarny, skórzany notatnik i długopis. Zaczęłam pisać:
2 kwietnia, 2014 rok.
Shin, dzisiaj dostałam się do głównego składu w mojej drużynie koszykarskiej. Tak bardzo się cieszę! Poznałam również Takao. Na początku nie wydawał się zbyt sympatyczny, ale gdy spędziłam z nim trochę czasu okazał się być miły. Jest również Midorima, który najwyraźniej mnie nie znosi i z wzajemnością. Mimo, iż zamienił ze mną zaledwie parę zdań. Doprawdy, wkurzający typ. W każdym razie-dałam radę!
Negatywne emocje: brak.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Piszcie komentarze, bo to naprawdę pomaga ^^ W imieniu Ume pragnę też wspomnieć, że w zakładce "Bohaterowie" powinna niedługo pojawić się kolejna postać. Przypominam również o moim fanpage'u na facebooku, zachęcam do zaglądania ^^ https://www.facebook.com/pages/Historie-Kraju-%C5%9Aniegu/1157601947599217?ref=hl
Pragnę również pozdrowić dzisiaj Inferno oraz Kiki Kaka, które są najbardziej aktywnymi osobami na blogu, a ich komenatrze bardzo dodają motywacji <3

To tyle na dzisiaj, za tydzień widzimy się z trzecim rozdziałem Fairy Tail. Zachęcam do czytania, w tym rozdziale nareszcie pojawiają się postacie z tego anime ^^ W tym tygodniu wpadnę również z dwoma innymi postami, będą to dwie nominacje do TAG-ów (zapewne źle napisałam xD) To chyba tyle ode mnie...mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam wspomnieć (dzięki, jeśli ktoś czyta to, o czym tutaj mówię xD)
Racja, jeszcze jedno pytanie! Odpowiada wam taka wielkość czcionki do opowiadań? Cały czas mam wrażenie, że jest taka ogromna, także proszę, napiszcie czy wam pasuje ^^

/Yuki 

5 komentarzy:

  1. Nie ma za co ! ^^ A odnośnie opowiadania ja zwykle bardzo się postarałaś i wyszło to superaśnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czcionka mogłaby być trochę mniejsza (ogólnie wolę mniejsze czcionki), ale taka mi nie przeszkadza. ^^
    A opowiadanie genialne. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3 Właśnie mogę mieć czcionkę albo taką, jaką użyłam dzisiaj w opowiadaniu, albo taką jaką piszę do Was i już mi pisali, że ta jest za mała, więc używam tej większej T^T

      Usuń
    2. Hah, no to niech już będzie ta. ^^ Przynajmniej się nie zgubię i nie przeczytam dwa razy tej samej linijki. XD

      Usuń