sobota, 11 lipca 2015

Karneval- rozdział 1

Witam wszystkich :)
Minął tydzień, więc dzisiaj wstawiam 1 rozdział mojego drugiego opowiadania, z elementami anime Karneval. Zapraszam do czytania również tych, którzy tego anime nie oglądali, rozdział nie zawiera co do niego żadnych spoilerów, a może kogoś zachęce do obejrzenia :)
Tak więc bez zbędnego gadania, miłego czytania ^^


Rozdział 1

-Cholera, znowu to samo!
Był środek ciepłej, letniej nocy. Przez ciemny, gęsty las biegła dziewczyna oraz trzech mężczyzn.
-Hej młoda, nie uciekaj! Spokojnie nie zrobimy ci poważnej krzywdy!- krzyczał jeden z mężczyzn, śmiejąc się przy każdym wypowiedzianym słowie.
"Ja ci dam młoda" pomyślała Yuki. Jednak nie było czasu na odpowiadanie im. Jej sytuacja była co najmniej zła, a dziewczyna nie miała żadnego planu. Na dodatek podczas biegu nieraz zahaczała o gałęzie drzew, przez co jej ubrania były miejscowo podarte, a skóra mocno zdarta w wielu miejscach, szczególnie na twarzy. Yuki nie wiedziała, czy ciecz spływająca z jej twarzy to pot, krew, czy może jedno i drugie. Otarła szybko czoło wierzchem dłoni i spojrzała na nią. W ciemności niewiele mogła zobaczyć, jednak ręka była wyraźnie ciemniejsza w jednym miejscu.
"Krew" pomyślała. Dźwięk kroków i krzyków ścigających ją mężczyzn były zdecydowanie coraz głośniejsze, co oznaczało, że są coraz bliżej.
-Nie ma rady, trzeba biec dalej. Co ma być, to będzie.- powiedziała cicho Yuki, jakby chcąc dodać sobie otuchy i trochę zwiększyła prędkość biegu. Nie minęło jednak parę sekund, gdy z jednego z drzew skoczył jeden z facetów.
"Kiedy on to zrobił? pomyślała Yuki i zaklęła pod nosem. Znajdowała się w sytuacji bez wyjścia. Aktualnie została otoczona z każdej strony, co uniemożliwiało ucieczkę.
-Panowie, pogadajmy. Naprawdę, nie wiem, po co to robicie, nie będziecie mieli ze mnie żadnego pożytku. Pieniędzy nie mam, biedna jestem. Więc może bylibyście tacy mili i...
-Nie masz pieniędzy? A to szkoda. Ale skoro już biegliśmy za tobą taki kawał, to może chociaż się zabawimy.- pozostali dwaj zgodnie pokiwali głowami i zaczęli przybliżać się do dziewczyny.
"Cholera, cholera! Co robić?". Yuki wiedziała, że ma tylko parę sekund na obmyślenie, jakby tu zwinnie im się wyrwać. Jednakże czas się kończył, a ona nadal nie miała żadnego pomysłu. Rozglądała się dookoła w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby pomóc w ucieczce.
-Nie podoba mi się to. Czy będą panowie tak mili i zostawią tę młodą damę w spokoju? Ostrzegam, że za stawianie oporu będę zmuszony użyć przemocy.
Trzej mężczyźni, jak i Yuki, wyglądali na mocno zdezorientowanych. Na gałęzi znajdującej się wysoko nad głową dziewczyny siedział chłopak. Wyglądał na niedużo starszego od niej, mógł mieć koło dwudziestu lat. Miał gęste blond włosy, sięgające mu prawie do ramion i opadające na czoło, sterczące na wszystkie strony. Na lewym poliku przyklejony miał mały plasterek. Wyglądał, jakby dopiero co walczył, ponieważ jego żółta koszulka z długim rękawem była w wielu miejscach postrzępiona. Miał przyjazny wyraz twarzy, a z jasno fioletowych oczu błyskały mu wesołe ogniki. W rękach dzierżył  dwie szable., które przy rękojeści owinięte były cierniami. Zwinnie zeskoczył z drzewa i stanął przed Yuki, osłaniając ją własnym ciałem.
-Nie bój się, panienko. Jestem przedstawicielem Najwyższego Organu Obrony Państwa, Cyrku. Szermierz Statku Drugiego, Yogi! No więc, panowie, który pierwszy chce się ze mną zmierzyć?
Mężczyźni wyraźnie pobledli i popatrzyli na Yogiego ze strachem. Zaczęli cicho szeptać coś o tym, że jest z Cyrku, i nagle, jakby uświadamiając sobie całą tą sytuację uciekli z krzykiem.
-Cieszę się, że sobie poszli. Mimo wszystko nie lubię walczyć.- nagle szable Yogiego rozbłysły jaskrawym światłem i zaczęły powoli zanikać, aby po chwili całkowicie się rozpłynąć.- wszystko z tobą w porządku?
Yuki nadal nie mogła wyjść z szoku. Nie była przyzwyczajona do tego, by ktoś ją ratował. Była to dla niej nowość.
-Dziękuję ci za pomoc, ale..
-Ależ nie ma za co, cieszę się, że mogłem pomóc. Zdradzisz mi swoje imię?- uśmiechał się przyjaźnie. Wyglądał na osobę, której można zaufać, jednakże z zaufaniem nigdy nie można przesadzać.
-Jestem Yuki.
-Ładne imię. Moment! Jesteś ranna. Nie mogę cię teraz tak zostawić. Choć zabiorę cię na pokład Drugiego Statku Cyrku, tam cię opatrzę.- chłopak złapał ją za ręce i zaczął dokładnie oglądać jej rany.
-Nie trzeba, nic mi nie jest- wyrwała ręce z jego mocnego uścisku.-Czym jest ten cały Cyrk?- spytała, nagle przypominając sobie o reakcji tamtych facetów na tą nazwę.
Yogi wydawał się zszokowany jej niewiedzą na ten temat.
-Jak to, to ty nie wiesz?
-Niestety, ale nie. Naprawdę mało wiem o tym, co aktualnie dzieje się na świecie.
- Dobrze…więc, jeśli chodzi o Cyrk.. jest to organizacja, która ma na celu zaprowadzenie pokoju na świecie. Dbamy o bezpieczeństwo państwa.
-Czyli mogę wam zaufać?- spytała z nieco podejrzliwą nutą w głosie.
-Oczywiście! A teraz nie czekajmy dłużej, idziemy! Cel-Drugi Statek!
-Moment, Yogi! Nadal nie rozumiem, co tu się właściwie…
Jednak Yogi już jej nie słuchał. wziął Yuki na ręce, mimo jej protestów i w ciągu paru chwil wybiegł z nią z lasu. Tam postawił ją i wykonał telefon. Chwilę później podleciała do nich ogromna, latająca maszyna- Drugi Statek. Yuki spoglądała na niego jak urzeczona, jego wygląd był dosłownie nie do opisania. Yogi chwycił Yuki pod ramiona i razem z nią w jakiś sposób uniósł się w powietrze, kierując się do wejścia na pokład statku.
"Umiejętności ludzi z Cyrku są naprawdę niesamowite" pomyślała Yuki, patrząc z góry na malejący pod jej stopami las. Przymrużyła oczy, gdy zalała ją fala jaskrawego światła, bijącego z wnętrza pomieszczenia w którym aktualnie się znajdowała.
-Wróciłem!- krzyknął wesoło Yogi do stadka małych, czarnych owieczek stojących przed nimi, gdy wejście zamknęło się za nimi- Też to powiedz.
-Ee..wróciłam?- niepewnie powiedziała Yuki.
-Głos zarejestrowany- powiedziała jedna z owieczek mechanicznym głosem. Wszystko wskazywało na to, że musiały to być roboty...lub coś w tym rodzaju.
-Jeśli im tego nie powiesz, to cię przegonią.- wyjaśnił Yogi.
-A-aha. Rozumiem...chyba...- powiedziała Yuki. Czuła się zagubiona idąc z Yogim przez różne korytarze, wszystkie wypełnione białymi lub czarnymi owieczkami-robotami ubranymi w małe cylindry i urocze ubranka, pilnujących wejść, sprzątających, lub robiących jeszcze innego rodzaju rzeczy.
-Dokąd idziemy?- spytała Yuki po chwili.
-Muszę iść zgłosić, że wróciłem i zakończyłem misję. No i że przyprowadziłem cię ze sobą. Widzisz, akurat wykonywałem to zadanie w tym samym lesie, w którym cię gonili tamci mężczyźni.
-Yogi, jesteś pewny, że nie będziesz miał kłopotów przez to, że mi pomagasz?
On jednak tylko zaśmiał się i odparł:
-Nawet jeśli, to mówi się trudno.  I tak dość często wpadam w kłopoty. Poza tym, bardzo się cieszę, że mogłem ci pomóc. Wiesz, nieraz bywałem już w tym lesie, więc czasami cię widywałem.
-To miłe z twojej strony, Yogi- Yuki nadal nie była pewna, czy powinna znajdować się w tym miejscu, ale póki co chciała cieszyć się tym, że nic jej się na razie nie stało.
-Dobrze. Pozwól, że wejdę pierwszy.- powiedział Yogi, gdy dotarli do jednych z drzwi. Ze środka dobywały się odgłosy rozmowy.
-Hirato, wróciłem!- krzyknął wesoło Yogi do mężczyzny siedzącego w fotelu za biurkiem. Był dość wysoki, chociaż takowe wrażenie mógł sprawiać czarny cylinder z bordową wstążką nad rondem. Odziany był w czarny płaszcz do ziemi i garnitur tego samego koloru oraz białą koszulę  i czerwony krawat. Pokój w którym się znajdował urządzony był dość prosto. Parę półek wypełnionych po brzegi książkami. Podłoga wyłożona ciemnym dywanem. Pośrodku stał stolik do kawy, a po jego dwóch stronach znajdowały się dwie granatowe sofy. Do tego dochodziło biurko, po którego jednej stronie siedział Hirato, a po drugiej drobna, urocza dziewczyna o jasnych, blond włosach związanych w dwa wysokie, długie kucyki.
-Widzę, Yogi. Widzę również, że przyprowadziłeś kogoś ze sobą?- Hirato odgarnął ciemne kosmyki włosów z czoła, i dłońmi w białych rękawiczkach poprawił okulary w cienkich, ciemno szarych oprawkach, które zsunęły się mu na czubek nosa.
-A tak, to jest Yuki. Uratowałem ją przed jakimiś mężczyznami, którzy ją gonili.
-Czyli przyprowadziłeś ze sobą jakąś obywatelkę?
-Tsukumo, ale...-Yogi próbował wytłumaczyć się przed blond dziewczyną.
-Tak właściwe, nie mogłabym nazwać się obywatelką. Mieszkam w domku w lesie.- Yuki postanowiła wtrącić się do rozmowy, i stanąć w obronie Yogiego.
-W lesie? Hmm...mógłbym poznać twoje pełne imię?- spytał Hirato, przenosząc całą swoją uwagę na Yuki.
-Suzushi. Yuki Suzushi.- odpowiedziała niepewnie.
Hirato gwałtownie wstał zza biurka i spojrzał ze zdziwieniem na Yuki.
-Coś nie tak?- spytała.
-Mogłabyś mi powiedzieć, jak się nazywają twoi rodzice?
W tym momencie Yuki spuściła głowę w dół i zaczęła nerwowo skubać materiał swojej podartej koszuli.
-Nie wiem...nie pamiętam. Zmarli paręnaście lat temu.
 Yogi spojrzał ze współczuciem na Yuki. Hirato natomiast wydawał się usatysfakcjonowany tą odpowiedzią.
-Zadam ci jeszcze tylko jedno pytanie. Ile masz teraz lat?
-Po co ci ta informacja?- spytała podejrzliwie.
-Nie musisz się nas bać. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo społeczeństwa. Nikomu nie można ufać tak bardzo jak nam- odpowiedział Hirato z uśmiechem.
-Mam szesnaście lat- powiedziała Yuki, mimo tego, że nadal nie do końca wierzyła w wiarygodność ich słów.
-Dobrze. Yogi, zabierz ją do lekarza, żeby ją opatrzył. Gdy to zrobi, wróćcie proszę tutaj.
-Ee...dobrze.- Yogi podszedł do Yuki, i lekko popychając ją w plecy wyprowadził z pomieszczenia.
Gdy tylko wyszli, Tsukumo zwróciła się do Hirato:
-Co się stało, Hirato? Znasz tą dziewczynę?
On jednak nie słuchał jej, ponieważ rozmawiał z kimś przez telefon.
-...tak, zbierz tak dużo informacji, ile uda ci się znaleźć o Misaki i Hachiro Suzushi. Chcę je widzieć u siebie za maksymalnie godzinę.- rozłączył się i dopiero teraz spojrzał na Tsukumo.
-Co do twojego pytania, to nie, nie znam jej. Ale znam..znałem  jej rodziców.

***
-I..gotowe!- powiedział Yogi, gdy przykleił ostatni plaster na czoło Yuki.
Gdy wyszli od Hirato, udali się do lekarza, którym był miły, starszy pan z długą siwą brodą, krzaczastymi brwiami i białym cylindrem na łysej głowie. Zdezynfekowali jej rany, ale Yogi uparł się, aby przykleić na nie plastry. Także gdy skończyli, na ciele Yuki prawie nie było miejsca, które nie byłoby zaklejone opatrunkami, włącznie z twarzą.
-Dziękuję panu, i tobie też, Yogi.- powiedziała Yuki.
-Nie ma za co. Dobrze, to teraz pójdziemy po jakieś inne ubrania dla ciebie.- powiedział Yogi, ciągnąc ją ku wyjściu i machając lekarzowi na pożegnanie.
-Dzięki, ale nie trzeba. Są tylko lekko podarte.
-No właśnie, dlatego je zmienimy! Nie martw się, mamy tu sporo ubrań. Chociaż może wolałabyś najpierw wziąć prysznic?
Yogi powiedział Yuki jak dojść do łazienki, po czym odszedł gdzieś dalej, aby nie czuła się skrępowana. Po około pół godzinie wyszła i skierowali się do pomieszczenia, w którym znajdowały się wszelkiego rodzaju ubrania, ułożone na półkach.
-Proszę bardzo, wybieraj. Będę stał za drzwiami, żebyś mogła się przebrać.
Gdy wyszedł, Yuki podeszła do półek, w poszukiwaniu jakiś ubrań. Zdecydowała się wziąć granatową bluzkę na ramiączkach i czarne, szerokie spodnie z paskiem, do którego można było włożyć niedużą broń, na przykład nóż czy sztylet. Do tego założyła czarne glany, sięgające do kolan. Było jej zimno w ręce, więc narzuciła na siebie sporą, rozpinaną, ciemną bluzę. Zniszczone części garderoby złożyła w kostkę i zostawiła na podłodze. Otworzyła drzwi i wyszła do Yogiego.
-Gotowa.
-Ładnie w tym wyglądasz. Chociaż trochę agresywnie- zaśmiał się Yogi, gdy spojrzał na jej buty i pasek.
-Przezorny zawsze ubezpieczony- Yuki uśmiechnęła się do niego.
-To co, teraz idziemy znowu do Hirato. Jestem ciekawy, o co może mu chodzić.
Tak więc wrócili do pokoju, w którym byli wcześniej, jednak liczba osób przebywających w pomieszczeniu zwiększyła się. Teraz znajdowali się tam jeszcze dwaj chłopacy. Jeden z nich wyglądał na raczej młodego, drugi mógł być w wieku Yuki, chociaż wyglądał dość poważnie przez raczej niezbyt przyjazny wzrok i twarz częściowo zasłoniętą czarnymi włosami.
-Jesteśmy!
-Dobrze, siadajcie proszę.- powiedział Hirato pokazując na jedną z granatowych sof, sam zmierzając w ich kierunku. Usiadł koło tamtych dwóch chłopaków, a Yuki i Yogi zajęli miejsce naprzeciwko niego, koło Tsukumo, która wstała i podeszła do biurka. Wzięła z niego jakieś dokumenty i podała je Hirato.
-Na początek, chciałbym przeprosić cię, Yuki, za moje niekulturalne zachowanie. Zapytałem cię o osobiste sprawy, a sam się nawet nie przedstawiłem. Jestem Hirato, Kapitan Statku Drugiego organizacji Cyrk. Mam nadzieję, że Yogi wytłumaczył ci, czym jest nasza organizacja? Zakładam, że mieszkając w lesie, nie miałaś wcześniej o tym pojęcia.
-Tak, wszystko mi pokrótce wyjaśnił. Jednak nie rozumiem twojej reakcji, Hirato, gdy usłyszałeś moje nazwisko.
-Tak, za to również przepraszam, już ci to wyjaśniam. Lecz niestety, będziemy musieli porozmawiać o sprawach, jak sądzę, przykrych dla ciebie.
-Hirato, przestań! Brzmisz strasznie!- krzyknął Yogi, a ciemnowłosy chłopak siedzący naprzeciwko wzniósł oczy do sufitu i pokręcił głową. Przez cały czas przyglądał się Yuki, tak, jakby ją rozpoznawał.
 -Przepraszam, ale chciałbym teraz wszystko wyjaśnić. Możemy, Yuki?
Spojrzała na niego i pokiwała głową.
-Dobrze. Zacznijmy więc od tego, że zdziwiłem się słysząc twoje nazwisko, ponieważ znałem ludzi, którzy nazywali się Suzushi. I wiedziałem o tym, że parę lat temu zmarli. Dlatego właśnie spytałem cię o twój wiek.
-Rozumiem. Pomyślałeś, że jestem ich córką?
-Dokładnie. Kazałem moim ludziom zebrać dla mnie informacje o nich. I udało mi się potwierdzić, że to prawda. Jesteś dzieckiem tych ludzi.
Yuki była w szoku. Jak to? Czy to oznaczało, że Hirato znał jej rodziców? Wiedział, w jaki sposób zginęli? Odezwała się drżącym głosem:
-Skąd masz pewność, że to co mówisz jest prawdą?- Yuki była zła na siebie za to drżenie w głosie.
-Mam swoje źródła, które nigdy nie kłamią. Dowiedziałem się, że zginęli dokładnie jedenaście lat temu oraz że mieli córkę, która nadal żyje, i nazywa się Yuki. Mówiłaś, że nie pamiętasz, jak się nazywali? Doznałaś amnezji?
Yuki nie odpowiadała. Rzeczywiście, nie pamiętała pierwszych lat swojego życia, ale czy powinna mu o tym mówić?
-Z twojego milczenia wnioskuję, że tak. Ile nie pamiętasz?- powiedział po chwili Hirato.
Yuki spiorunowała go wzrokiem.
-Zapomniałam wszystkiego o pierwszych pięciu latach swojego życia. Tak jakbym zaczęła żyć i funkcjonować dopiero po śmierci moich rodziców! A wiesz co jest najgorsze? Kiedy tylko próbowałam przypomnieć sobie, czy ktokolwiek kiedykolwiek powiedział mi coś o nich czy ich śmierci, miałam kompletną pustkę w głowie!- Yuki była zszokowana tym, że nagle tak po prostu im o tym powiedziała- tak było, a przynajmniej aż do dzisiaj- dodała już o wiele ciszej.
-Chcesz się tego dowiedzieć? Chcesz wiedzieć w jaki sposób zginęli?
Yuki siedziała bez ruchu, nie wiedząc, co ma zrobić.
-Chcesz to wiedzieć?- powtórzył swojego pytanie Hirato.
Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na Yuki, która oparła łokcie o kolana i spuściła głowę w dół. Po paru minutach ledwie zauważalnie skinęła głową.
-Jesteś pewna?- spytał Yogi patrząc na nią ze współczuciem.
-Tak- odpowiedziała Yuki zaskakująco pewnym głosem.
-Dobrze, w takim razie zacznijmy od początku. Twoi rodzice nazywali się Misaki i Hachiro Suzushi.
„Ładne imiona”- pomyślała Yuki, śmiejąc się w duchu z tego, że w takim momencie zwraca uwagę na takie rzeczy.
-Przez parę miesięcy z nimi pracowałem, ponieważ gdy dołączyłem do Cyrku, oni byli już jego członkami. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Byli świetni w strategicznym myśleniu i walce, zawsze swoje misje zakańczali z powodzeniem. Pewnego dnia postanowili opuścić Cyrk i wziąć ślub, ponieważ Misaki zaszła w ciążę. Ostatni raz widziałem ich właśnie na ich ślubie. Parę lat później dowiedziałem się, że zginęli. Nie, właściwie zginęli to złe określenie. Zostali zamordowani.
Yuki gwałtownie uniosła głowę i rozszerzonymi oczami popatrzyła na Hirato. Nagle złapała się za głowę i zamknęła oczy. Zaczęła drżeć, a na jej twarzy pojawiła się pojedyncza łza.
-Ja..pamiętam. Pamiętam to. Byłam tam. Widziałam ich śmierć! Ten człowiek...nie, to nie był człowiek...
-Masz rację, to nie był człowiek. To był potwór, Varuga. Właśnie z takimi jak oni walczą Statek Pierwszy i Drugi. I jest mi okropnie przykro, że musiałaś na to patrzeć. To musiał być straszny widok.
Yuki ściskała mocno swoją głowę, a po jej twarz spływało coraz więcej łez. Yogi położył dłoń na jej ramieniu, jakby chcąc dodać jej otuchy. Sam wyglądał tak, jakby miał się za chwilę rozpłakać.
-Pamiętam to...pamiętam..jak wszedł do domu. Jak łamał ich kości. Rozszarpywał ich skórę. Wgryzał się w ciała. Pamiętam...
Jednak nie powiedziała, co jeszcze pamiętała. Zemdlała.

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Zachęcam do pisania komentarzy, to na prawdę motywuję do dalszego pisania, no i dzięki temu wiem, co wam się podoba :) Widzimy się za tydzień, z moim trzecim opowiadaniem z Kuroko no Basket! ^^

/Yuki

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział ;D
    Zapraszam do mnie ;D dowiesz się więcej o nominacji :D http://niesmowite-zycie.blogspot.com/2015/07/kolejna-nominacja.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie ! Podziwiam takich ludzi jak ty, że potrafią napisać coś tak...tak interesującego! Czekam na następne części ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, twoje komentarze są bardzo motywujące <3

      Usuń