sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 1 (z perspektywy Sandry)

Więc, zanim zaczniecie czytać poinformuję was, iż to opowiadanie jest oparte głównie na Fairy Tail, ale ma w sobie również elementy innych anime, czy może raczej są dodane postacie. Rozdziały pisane są z dwóch perspektyw dwóch głównych bohaterek- Sandry i Umeki. Przy rozdziale zawsze dopisane jest z czyjej jest perspektywy. Także nie przeciągając, zapraszam do czytania pierwszego rozdziału, mam nadzieję, że wam się spodoba :)

Rozdział 1 (z perspektywy Sandry)
Gdy obudziłam się był już ranek. Próbowałam przypomnieć sobie co wydarzyło się poprzedniej nocy, jednak przeszkadzał mi w tym tępy ból w głowie. Po chwili bezczynnego leżenia na ziemi pokrytej grubą warstwą śniegu, zaczęłam sobie przypominać co się wydarzyło. Pamiętam, że jak zawsze wyszłyśmy z Umeki na polowanie i...
Umeki!
Gwałtownie podniosłam się z ziemi. Nie był to dobry pomysł, gdyż zaraz zaczęło mnie mdlić i przed oczami pojawiły mi się ciemne plamki. Powoli uklękłam na kolanach i zamknęłam oczy. Uspokoiłam oddech. Dopiero po paru minutach powoli podniosłam głowę i zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu przyjaciółki. Nigdzie jej nie było.
-UME! UMEKI!
Ciężko było mi rozpoznać własny głos, tak był zachrypnięty. Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo jestem ranna. Liczne czerwono-fioletowe siniaki oraz rany (większość jeszcze otwarta) poorały  moją skórę w wielu miejscach. Prawa stopa była spuchnięta, i chyba złamana-ledwo nią poruszałam i okropnie bolała. Nie widziałam nic na lewe oko ,było strasznie zakrwawione i spuchnięte. Nadal miałam skrzydła, a prawe było mocno poranione w dwóch miejscach i lekko się zaginało. Gardło paliło za każdym razem gdy przełykałam ślinę, więc starałam się robić to jak najrzadziej. Na początku ją wypluwałam, ale przeraził mnie jej szkarłatny kolor, więc przestałam to robić. W buzi czułam metaliczny posmak. Moje ubranie było w wielu miejscach postrzępione, mokre i  brudne, głównie od krwi.  Powoli wstałam. Kulejąc, udało mi się dotrzeć do małego, zamarzniętego źródełka wody. Zawsze nosiłam w bucie zapasową strzałę (posiadałam piękny, drewniany łuk oraz kołczan ze strzałami, ale nie było ich nigdzie w pobliżu) i teraz wyciągnęłam ją i zaczęłam uderzać w taflę lodu. Po dłuższym czasie, z niemałym trudem udało mi się przebić lód i dostać się do lodowatej wody. Najpierw przepłukałam sobie buzię oraz umyłam rany, a później się napoiłam. Następnie oparłam się o drzewo i starałam się sobie przypomnieć szczegółowo wydarzenia z wczorajszej nocy.
***
-Sandra! Chodźmy zapolować!- błagała mnie Ume już od parunastu minut.
-Po co? Przecież mamy jeszcze co jeść.
-Jest teraz zima, więc ciężej będzie coś upolować. A dzisiaj jest wyjątkowo spokojnie, więc to idealna okazja żeby zapuścić się trochę dalej.
-Dalej?
Trochę jeszcze ponarzekałam, ale w końcu (zresztą jak zawsze) uległam i zgodziłam się pójść. Stwierdziłyśmy, że najlepiej będzie zapuścić się w las znajdujący się w pobliżu gór. Jako, że zapowiadała się długa wędrówka, ubrałyśmy się w ciepłe płaszcze oraz  wysokie, ocieplane obuwie. Jak zwykle ja do jednego buta włożyłam zapasową strzałę, w razie gdyby kołczan został mi odebrany, a Umeki drewniany nóż , który, tak samo jak mój łuk i strzały, wyrzeźbiła z drewna swoim sztyletem. Miała go od zawsze, prawdopodobnie była to jej rodzinna pamiątka. Nigdy się z nim nie rozstawała. Ostrze wykonane było ze stali, ząbkowane, z wyrytymi enochiańskimi znakami. Rękojeść została zrobiona z ciemnego drewna. Włożyła swoją broń za pas i stanęła z szerokim uśmiechem koło drzwi- uwielbiała chodzić na polowania.
-Gotowa? -spytała.
Założyłam na plecy kołczan ze strzałami, wzięłam łuk do ręki i podeszłam do przyjaciółki. Wyszłyśmy na zewnątrz i od razu ruszyłyśmy w drogę. Spojrzałam jeszcze na naszą chatkę-była jednoizbowa, wyglądała właściwie jakby miała się zaraz rozpaść, no i stała w odosobnionym miejscu więc nie było potrzeby aby zapewniać jej dodatkową ochronę. Planowałyśmy wrócić jeszcze tego samego dnia, pod wieczór, ewentualnie w nocy. Odwróciłam się i dołączyłam do Ume, która była już spory kawał przede mną.
Po półtorej godziny drogi udało nam się dojść do wyznaczonego celu. Polowanie zajęło nam koło dwóch godzin, ale byłyśmy z siebie bardzo zadowolone. Dużo upolowałyśmy, razem koło czternastu sztuk różnego rodzaju zwierząt. Zadowolone wypatroszyłyśmy zwierzynę, uzyskane mięso nabiłyśmy na znalezione kije i ruszyłyśmy w drogę powrotną do domu. Było już dość ciemno, więc Ume  jedną ręka trzymała kij z mięsem oparty o jej ramię, a w drugiej przyzwała jasne błyskawice, aby oświetlić nam drogę.
 Umeki Hikari jest magiem władającym elektrycznością. Może na to nie wygląda, ale jej magia jest bardzo potężna. Potrafi stworzyć nowe, często bardzo przydatne przedmioty, może władać wszystkim co ma w sobie choć trochę energii elektrycznej. Największą zaletą tej magii jest to, że może porazić człowieka prądem o dowolnej mocy. Może tym spowodować nawet paraliż bądź śmierć. Jednak Ume rzadko korzysta ze swojej magii, wiążą się jej z nią złe wspomnienia. Obie jesteśmy magami, jednak bardzo rzadko używamy  swoich umiejętności. Raz na dwa miesiące  trenujemy, aby całkowicie nie stracić naszych mocy, bo i tak mamy nad nimi bardzo słabą kontrole. Ostatnimi czasy coraz częściej używałyśmy naszych umiejętności, chyba powoli zaczynałyśmy je kontrolować. Moja magia jest niestety bardzo trudna do opanowania. Magia Zamiany Dusz- starożytny, właściwie zapomniany już rodzaj magii. Polegała ona na tym, że mogłam przyzwać inną duszę, tak, że mój wygląd, siła oraz moc się zmieniały. Jako, że mało trenowałam posiadałam zaledwie jedną duszę- Angel Soul. Jak dla mnie było to i tak dużo. Rzadko udawało mi się przyzwać ją w całości. Najczęściej przyzywałam same skrzydła bądź magię. To mi wystarczyło.
 Szłyśmy tak przez jakiś czas drogą oświetlaną przez magię Umeki, słychać było tylko chrzęst śniegu pod naszymi stopami. Wtem usłyszałam jakiś szelest niedaleko nas. Przystanęłam. Ume odwróciła się w moją stronę, lekko zdziwiona, i już chciała otworzyć usta, żeby spytać się mnie czemu stanęłam, jednak gestem nakazałam jej żeby była cicho. Od razu jej czujność wzrosła i zaczęła uważnie rozglądać się wokół siebie, nasłuchując. Sięgnęłam za plecy, dobyłam strzałę z kołczanu i umieściłam ją na łuku. Nagle zobaczyłam jakiś ruch między drzewami, w lesie, który niedawno opuściłyśmy. Spojrzałam na Umeki, która nie spuszczała wzroku z miejsca, w którym przed chwilą coś się poruszyło. Ostrożnie odłożyła swój kij z mięsem i sięgnęła po sztylet. Zrobiłam to samo, i w momencie, gdy naciągnęłam cięciwę, gotowa do ewentualnego strzału, coś śmignęło obok Ume i wbiło się w ziemię za nią. Na jej policzku pojawiło się czerwone, lekkie nacięcie, z którego popłynęła cienka strużka krwi. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam leżący na ziemi nóż. Gdy odwróciłam się ponownie w stronę drzew, ludzie którzy nas zaatakowali pokazali nam się. Byli to sami mężczyźni. Po szybkim przeliczeniu stwierdziłam, że jest ich pięciu. Kątem oka spojrzałam na Umeki, jednak ta w jednej ręce pewnie trzymała swój sztylet, a w drugiej nóż, który musiała podnieść z ziemi. Stała w pełnym skupieni, w każdej chwili skłonna zaatakować. Przybrałam podobną postawę i wzrokiem oceniłam przeciwników. Każdy z nich był uzbrojony, głównie w noże. Niedobrze. Dość wysocy, niezbyt umięśnieni.  Przy odrobinie szczęścia wyjdziemy z tego z paroma ranami i stracimy większość upolowanej zwierzyny. Gdy jeden z nich odwrócił się, aby przekazać coś drugiemu, stojącemu za nim, szybko uniosłam łuk i posłałam strzałę w jego kierunku. Po chwili dało się słyszeć jego krzyk. Strzała wbiła mu się w oko. Miał jednak szczęście, że nie strzelałam do niego z bliska, inaczej umarłby na miejscu. Teraz jednak, z takiej odległości, nie mogła się wbić zbyt głęboko, ale na pewno nie będzie więcej widział na to oko, ani nie będzie zdolny do dalszej walki.
Doskonale.
Jednego mniej.
Pozostali spojrzeli na swojego kompana, zdziwieni, wściekli i jakby lekko...przerażeni? Jedno jest pewne- w ich oczach czaiła się chęć zemsty. Miałam nadzieję, że sobie z nimi poradzimy. Gdy zaczęli biec w naszą stroną wyciągnęłam kolejną strzałę z kołczanu-tym razem dużo sprawniej- i nałożyłam na łuk. Już naciągnęłam cięciwę, gotowa oddać kolejny precyzyjny strzał, gdy strzała... pękła. Zdziwiona spojrzałam na drzazgi które pospadały na ziemię, i gdy podniosłam wzrok, napotkałam drwiący uśmieszek jednego ze zbirów. Nawet nie zauważyłam, że został na skraju lasu. Stał tam z wyciągniętą ręką, emanującą jasnym, oślepiającym blaskiem.
Mag.
Moje rozmyślania przerwał  bolesny ból w prawej stopie. Spojrzałam na nią, i mimo, że miałam ubranego buta, było widać, że jest wygięta pod dziwnym, nienaturalnym kątem. Krzyknęłam, nie tyle z bólu, co bardziej z frustracji. Chwyciłam kolejną strzałę, jednak nawet nie zdążyłam umieścić jej na łuku, a już pękła. Teraz byłam już pewna.
Był to mag potrafiący za pomocą magii łamać różne rzeczy. Nawet kości.
Uznałam, że któraś z nas musi się nim zająć, bo mając go w swoich szeregach mają nad nami przewagę. Dotknęłam swojej skroni i pomyślałam:
-Umeki, wśród  nich jest mag. Zajmę się nim, ale musisz mnie zabezpieczyć przed resztą.
Dzięki władaniu magią Zamiany Dusz mogłam połączyć się telepatycznie z każdym, kto aktualnie znajdował się w zasięgu mojego wzroku. Nie mam pojęcia, jaki związek ma telepatia z zamianą dusz-może ma, może nie-w każdym razie magowie którzy posiadali taką magie, posiadali również tą umiejętność. Nie, żebym na to narzekała, po prostu często mnie to zastanawiało.
Spojrzałam na Umeki, a ona ledwie zauważalnie kiwnęła głową, aby nie wzbudzić ich podejrzeń. Zaczęła walczyć jeszcze zacieklej. Wymachiwała nożem i sztyletem na wszystkie strony, zadając swoim przeciwnikom mniej lub bardziej głębokie rany. Powoli widać było u niej zmęczenie. Ja tymczasem podeszłam do maga, kulejąc. Starałam się, mimo rwącego bólu w stopie, przybrać wyzywającą minę. Jednak mój przeciwnik nie patrzał na mnie. Patrzał na coś, co znajdowało się ze mną. Lekko odwróciłam głowę, tak, żeby nadal kątem oka widzieć "łamiącego" maga. Ale to, co zobaczyłam totalnie mnie zamurowało.
Jeszcze jeden mag.
Było ich dwóch.
Na dodatek miałam sama z nimi walczyć. Ranna. Niedoświadczona.
O cholera.
Znałam magię tego drugiego maga. To Podmiana Broni. Przy doświadczonym magu jest to bardzo niebezpieczna moc. Może dzięki niej przyzwać różnego rodzaju bronie. Jednak słyszałam, że podczas walki bardzo ciężko szybko podmienić broń.  Jednakże w Fiore jest jedna kobieta..Elsa..Erza..która podobno oprócz broni podmienia również zbroje, i potrafi zrobić to parę razy podczas jednej walki. Dzięki temu znana jest jako Tytania. Jednak wątpię, aby mag  który stoi teraz przede mną posiadał równie niesamowite umiejętności.
W momencie gdy odwróciłam się do niego trzymał w ręku zwykły, srebrny miecz. Jednak mnie interesowało coś innego. Za jego plecami toczyła się walka Umeki, i wyglądało na to, że jej sytuacja prezentowała się podobnie jak moja. Była bardzo zmęczona, wskazywała na to para, która cały czas pojawiała się obok jej ust, co znaczyło, że coraz trudniej było złapać jej oddech. Miała na sobie sporo ran jak na nią. Jednak wierzyłam, że sobie poradzi. Teraz jednak musiałam się skupić na mojej obecnej sytuacji. Nie mogłam używać  łuku, ani strzał, bo zostaną złamane. Jestem dosyć silna, ale walcząc z dwoma naraz nie dam sobie rady. Pozostawało mi tylko jedno- użyć magii.  W momencie gdy o tym pomyślałam jeden z nich podmienił swój miecz na ogromny, żelazny topór i trzymając go oburącz zaczął biec na mnie z walecznym okrzykiem. Jednak nie wiedział o tym, że ja również posiadam magiczne zdolności. W jednej chwili poczułam przyjemne mrowienie na plecach, gdy zaczęły mi z nich wyrastać piękne, czarne skrzydła anielskie, przyzwane przeze mnie dzięki Magii Zamiany Dusz. Mag Podmiany Broni, gdy zobaczył mnie ze skrzydłami, pojął, że łatwo mogę odlecieć i wyminąć się od jego ataku. Chciał zwolnić, jednak biegł ze zbyt dużą prędkością i ciężką bronią w dłoniach, przez co gdy ja wzleciałam do góry, on wbiegł na swojego towarzysza, który jeszcze parę sekund temu stał za mną. Obaj przewrócili się na śnieg, a "łamiący mag" zaczął przeklinać i wrzeszczeć na swojego kolegę, co on najlepszego wyprawia. Ja tymczasem spokojnie unosiłam się w powietrzu i ze złośliwym uśmieszkiem spoglądałam na tą scenę. Chciałam wykorzystać nieuwagę moich przeciwników, i sprawdzić jak radzi sobie Umeki, jednak to był błąd- w jednej chwili poczułam ból w dwóch miejscach, a potem już w całym ciele. Obydwoje rzucili we mnie nożami, jeden trafił we wcześniej już zranioną nogę, drugi w prawe skrzydło. To był właśnie ich minus-cios w skrzydła bolał tak, jakby ktoś łamał mi wszystkie kości jednocześnie. Ból rozchodził się po całym ciele i był nie do wytrzymania. Wrzasnęłam i zaczęłam szybko spadać na ziemię. Odwróciło to uwagę Umeki i w momencie gdy się odwróciła otrzymała mocny cios pięścią w tył głowy. Zatoczyła się i upadła. Ja tymczasem leżałam na ziemi, w coraz większej kałuży krwi. Mojej krwi. Wiłam się i wrzeszczałam z bólu.  Moi przeciwnicy podeszli do mnie, z triumfującym uśmieszkami na twarzach boleśnie wyjęli noże z mojej nogi i skrzydła, po czym dołączyli do pozostałych towarzyszy, po drodze bezlitośnie kopiąc mnie w twarz, jakby nie zadali mi wystarczającego bólu.  Śmiejąc  się głośno pobili Umeki aż straciła przytomność, związali ją sznurem i jeden z nich przewiesił ją sobie przez ramię.
-Nasz pan będzie zadowolony!
-Tak, na pewno solidnie nas wynagrodzi!
Było to ostatnie co usłyszałam nim pochłonęła mnie ciemność.
***
Tak, teraz sobie wszystko przypomniałam. Wiedziałam już co muszę zrobić. Pomóc Umeki, i to jak najszybciej. Jednakże, nie w tym stanie. Na pewno w pobliżu znajduje się jakaś wioska, czy miasto, a tam może znajdzie się ktoś, kto znajdzie dla mnie trochę litości i mi pomoże.
Powoli wstałam i spojrzałam na drzewa. Dzięki drzewom porośniętym mchem mogłam stwierdzić gdzie znajduję się północ, i kulejąc ruszyłam w tamtą stronę. Mimo bólu szłam zaciekle, mając przed sobą jeden cel- uratować Ume.

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i będziecie czytali dalsze losy moich bohaterów :) do zobaczenia za tydzień o tej samej porze, z pierwszym rozdziałem opowiadania "Karneval"

/Yuki





1 komentarz:

  1. - Pragnę Cię poinformować (zgodnie z tym co mówiłam), że zostałaś nominowana do Liester Blog Avard. Serdecznie gratuluję, więcej szczegółów tutaj:
    http://corkakrwi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń